Początki. Są fascynujące, ekscytujące i zazwyczaj przerażają. To normalne, przywykliśmy do jakiejś rutyny i porządku rzeczy, a zmiany wywracają nasze życie do góry nogami. I to właśnie to, w nich najbardziej cenię. I tego najbardziej się boję.
Nawet coś tak niewielkiego, jak zaczęcie pisania bloga, często wymaga zebrania się w sobie, odpowiedniego przygotowania, aż w końcu walki z samym sobą, aby w ogóle zacząć…
Dlaczego nawet nie zaczynamy
Jak przy większości zmian w życiu, kluczowe jest podjęcia decyzji. I to nie takiej „czas byłoby zacząć”, „dobrze byłoby napisać jakiś artykuł”, „trzeba o tym pomyśleć”. Nie, nie. W podejmowaniu takich „decyzji” osiągnęłam mistrzostwo. Jestem dokładnie tym typem człowieka, którego pierwszym krokiem jest dogłębne przemyślenie danej kwestii – zastanowienie się nad różnymi opcjami i znalezienie powodu, dla którego nie warto nawet zaczynać.
Być może to znasz, a może podejmujesz decyzje pod wpływem chwili. Bez względu na to, która opcja Cię dotyczy, zazwyczaj przychodzi taki moment, w którym doszukujemy się problemu. Serio, warto to zauważyć. To byłby mój pierwszy krok w temacie tego, jak zacząć pisać bloga. Zazwyczaj to tutaj pada każdy pomysł, motywacja i ogólnie rzeczy biorąc, najczęściej to na tym etapie kończymy swoje doświadczenia z „realizacją marzeń”.
Aby odezwała się w nas ta zniechęcająca część, niektórzy potrzebują kilku miesięcy, drugim wystarczy postawienie pierwszego kroku, a jeszcze inni nigdy nie zaczynają. Mój wewnętrzny krytyk wprost uwielbia poniższe stwierdzenie:
„Jeśli masz zrobić coś źle, lepiej nie rób tego wcale.”
Możesz się domyślić – ja jestem jedną z tych osób, które nie zaczynają wcale. I dokładnie tak samo było w mojej historii o tym, jak zaczęłam pisać bloga. Możesz to nazwać perfekcjonizmem albo głupotą, rzecz w tym, że z tym po prostu trzeba nauczyć się żyć.
Nie byłabym sobą, gdybym tego nie napisała
Nie zaczęłam pisać „bloga”, ale „blog”. A jeszcze lepszym stwierdzeniem byłoby, że zaczęłam go prowadzić. Właśnie to miejsce wydaje mi się wprost idealnym, żebym napisała kilka słów o sobie. To nieodłączna część mojej historii o tym, jak zaczęłam pisać bloga (a raczej „blog”).
Od dwóch lat z zawodu jestem (między innymi) copywriterem. Nie jest to słowo, którym określiłabym samą siebie, jednak bez wątpienia moje doświadczenie i wykształcenie, będą miały wpływ na to, w jaki sposób piszę do Ciebie. Jako copywriter mam świadomość tego, że blogi magicznie nie pojawiają się na pierwszych stronach przeglądarek i Facebook’owych tablicach. Chociaż idealistyczna część mnie chciałaby wierzyć, że dobre teksty zawsze się wybiją, a upartość i regularność popłacają, będę wspierać się (nie zawsze i w bardzo ograniczonej formie) znajomością pisania tekstów pod pozycjonowanie w sieci.
W skrócie – musisz przeżyć frazę „jak zaczęłam pisać bloga”, a nawet więcej takich, mniej lub bardziej, kujących w oczy zwrotów, ponieważ to właśnie je wyszukują ludzie w sieci. Tak, mnie też to boli 🙂
Być może napiszę kiedyś o tworzeniu tekstów SEO, czyli o tym, jak sprawić, aby Twój blog znalazł się na pierwszej stronie w Google (wtedy znajdziesz tutaj odpowiedni link). Moją pasją jest jednak pisarstwo i to o tworzeniu powieści oraz opowiadań, przeczytasz na tym blogu najwięcej.
Jak zaczęłam pisać bloga?
Tak, jak większość zmian w moim życiu – powoli. Ta ścieżka składała się z wielu etapów i wielu lat:
- Najpierw były poszukiwania pod tytułem – jak zacząć pisać bloga,
- Lata, w trakcie których czytałam i słuchałam wszystkiego, co mogłoby mi pomóc w lepszym pisaniu,
- Było poszukiwanie tematu przewodniego i rezygnacja z każdego z nich,
- Trzy nieudane próby blogowania,
- Była walka z przekonaniem „Jeśli masz zrobić coś źle, lepiej nie rób tego wcale”,
- Kilkadziesiąt prób zebrania się w sobie,
- Nowa praca i godziny zawodowego pisania, jako copywriter,
- Były (i wciąż są) artykuły na blogu firmy Life Architect,
- Napisane 4 powieści, kilkanaście zaczętych i nigdy niedokończonych, kilkadziesiąt, jeśli nie aż kilkaset szkiców oraz dziesiątki napisanych opowiadań,
- Był dzień, w którym przefarbowałam włosy na niebiesko i podjęłam decyzję „właśnie teraz, to jest początek nowego”.
Nie bez powodu tytuł tego artykuły brzmi: przefarbowałam włosy na niebiesko, czyli o tym, jak zaczęłam pisać bloga. Nawet, jeśli jesteś typem człowieka podobnego do mnie, który musi wszystko przemyśleć i przeanalizować setki razy, warto, żebyś pamiętał/a banalną prawdę – pewnego dnia tę decyzję trzeba po prostu podjąć, albo nie nastąpi to nigdy. Dla mnie początkiem nowego są niebieskie włosy. I założenie bloga.